poniedziałek, 27 maja 2019

what am i to you » 010915


Otworzyłem drzwi, w progu widząc zdeterminowaną sylwetkę irytującego nastolatka.
- I masz zamiar znów zacząć to samo?
- Dokładnie. Nie po to się pieprzyłem z tymi wiadomościami, żebyś nagle miał na mnie wyjebane. - Dowoon ze złością wparował do środka. - zacznij traktować mnie normalnie, a nie jak rzecz niepotrzebną.
- Przykro mi, ale pragnę ci uświadomić że rok temu doskonale wiedziałeś jaki jestem lub bywam.
Dowoon był nieustępliwy. - Tak, wiem, ale nie oznacza to, że możesz mnie ot tak wypieprzyć ze swojego życia, uh. - zmarszczyłem brwi, a chłopak dodał. - Nie marszcz się tak, bo ci zostanie.
Poszedłem do kuchni by usiąść z wódką i colą w dłoni przy stole. Zrobiłem mocnego drinka i upiłem, z irytacją wywracając oczami.
Yoon poszedł za nim i zbliżył się do mnie, obserwując uważnie. - Skoro już pijesz, to może mi też zrobisz drinka, hm? Nie alkoholizuj się sam.
Zerknąłem na niego przelotnie, zaraz robiąc nastolatkowi równie mocnego drinka jak sobie. Wcisnąłem w jego dłoń szklankę i odchyliłem się na krześle, jednym haustem opróżniając swoją. 
Dowoon upił trochę, krzywiąc się.
- Jak ty możesz to tak szybko pić?
**
Słyszałem, jak od godziny krzątał się po mieszkaniu. Za cel obrał sobie uprzątnięcie kuchni z butelek po piwie, czy też łażeniu bez celu po mojej sypialni.
- Jak nie masz czasu to nie zawracaj mi głowy. - powiedziałem w końcu.
- Nikt nie powiedział, że go nie mam.
- Okej.
- Powiedz mi, co cię ugryzło, bo nie wytrzymuję. Zaczęło się od tego, że miałeś mi coś opowiedzieć.
Chodziło o Kyungila. Problem tkwił w tym, że po tym spotkaniu zablokowałem się jeszcze bardziej, zamykając na pozytywne uczucia. Pozostała jedynie złość, nieopisana frustracja. Pewność siebie wyparowała wraz z odjeżdżającym pociągiem.
- Nikt cię tu nie trzyma, Dowoon.
- Trzyma mnie to ile nasz kontakt dla mnie znaczy. - odparł twardo.
- Nic ze mnie nie wyciągniesz. - warknąłem. - Nie chcę rozmawiać.
- Nigdy nie chcesz. Znowu się urwie to wszystko i co? Cholera jasna. Starałem się. - nastolatek wyrzucił ręce w powietrze, niemal zaczynając płakać. - Mówiłem Ci, że cię kocham, chciałem, żebyś był przy mnie jak najdłużej i żeby było dobrze, ale tobie chyba się odwidział cudowny kontakt ze mną. Rozumiem, że jestemnudny, mało pewny siebie i jedno wielkie gówno, ale serio miałem nadzieję, że jednak nadal będziemy szczęśliwymi przyjaciółmi, którzy planują czasem spotkanie. Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam w życiu, to dlaczego robiłeś to wszystko?
Milczałem, w kurewski sposób milczałem, czując narastające rozdrażnienie. Dopiero płacz Dowoona sprowadził mnie na ziemię. Tak samo jak jego uścisk, wokół mojego pasa, rozpaczliwe łkanie, przecinane lekką czkawką.
- Przepraszam. Przepraszam, że to tak wygląda, że nie jestem taki, jaki byś chciał. Przepraszam, naprawdę przepraszam.
- Nie mogę od ciebie nic wymagać. To że czasem komentuje twoje zachowanie nie znaczy, że czegoś oczekuje. Może chwilami posłuszeństwa. Nie mogę cię zmieniać i nawet nie chcę, bo wiesz jak skończyła się próba zmienienia Kyungila? Tak, że mnie rzucił jak gówno. I może sam fakt że wyglądałem jak gówno, kompletnie beznadziejnie brzydki i mogący zaoferować mu jedynie tyłek.
- Przestań. - Dowoon zacisnął palce na mojej bluzie, wypuszczając urywany oddech. - Nie mów tak nawet. Na co dzień widzę wiele pięknych osób, ale wszystkie są już praktycznie takie same, a twoja uroda jest wyjątkowa, inna, więc przestań pieprzyć głupoty i przejmować się tym jakże nieprzyjemnym faktem, jakim był Kyungil.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz