sobota, 11 maja 2019

what am i to you » Dowoon



Dowoon był chory. Podejrzewałem u niego silne zatrucie, lecz mimo nagromadzenia się namów i przekleństw - chłopak nie poszedł do lekarza, siedząc na mojej kanapie.
I pomimo tego, że tamtego dnia działałem pod wpływem zdenerwowania, żalu i poczucia beznadziejności, cieszyłem się podświadomie, że on znalazł się kolejny raz w moim mieszkaniu niezapowiedzianie.
Jesteś jedną z najsilniejszych osób, jakie znam.
Spojrzałem na niego, otwierając lekko usta. Nim ten zdołał odłożyć komórkę na blat, nachyliłem się i objąłem twarz Yoon dłońmi i posłałem mu promienny uśmiech. - Niezastąpiony. I tylko mój.
Nastolatek uśmiechnął się lekko, patrząc na mnie. Spostrzegłem, jak niewątpliwie irytująco zaczął się wiercić. - Tylko twój.
W jednym momencie uśmiech rozpłynął się w powietrzu, zastępując go grymasem. Spoważniałem, odchrząkując. - Co z twoim samopoczuciem? Było ci niedobrze.
- Wszystko w porządku, hyung. - Spuścił wzrok, wzdychając cicho. Ewidentnie kłamał.
Ścisnąłem palcami jego podbródek. - Nie okłamuj mnie.
Dowoon mocno się skrzywił, zaciskając oczy. - Czuję się strasznie. - wyszeptał, niepewnie otwierając oczy i spoglądając na mnie. Zamyśliłem się na moment, wysilając swój poprany mózg do współpracy.
- Co jest z twoim zdrowiem nie tak? Zatrułeś się czymś? Miewałeś zawroty głowy.. mówiłem, że przydałby się lekarz, on..
- Nie sądzę. Od jakiegoś czasu odczuwam napięcie, przez co zdarzają mi się spontaniczne wzwody. Jestem pewien, że to wina polucji. Przez to staję się jakiś.. skwaszony.
Otworzyłem szerzej oczy, czując się przez chwilę jak kompletny idiota. Syknąłem pod nosem, chcąc wstać, lecz coś a raczej ktoś mnie powstrzymał. Jego zupełnie niewinny wyraz twarzy, głupkowata postawa wytrącała mnie z równowagi, jednocześnie zaskakując.
Wzdychając z irytacją, wziąłem go na ręce jak małe dziecko tak, by ten owinął nogi wokół mojego pasa. Szedłem do kuchni, z nim na rękach zabierając się za zrobienie kakao. Zdecydowanie temu gnojkowi przyda się jeszcze mleko.
- Postaw mnie, nie chcę żebyś się męczył. - wymamrotał, tuląc się do mnie i ocierając się brodą o ramię. Złamał tym moje przekonanie, że jest wstrętnym dzieciakiem.
- Czy to ma sens? Ważysz tyle co mój palec u stopy.
Dowoon pocałował mnie w policzek, uśmiechając się. - Przecież nic mi nie jest, żeby mnie nosić.
- Yah! Jestem miły przez okrągłe pięć minut i na twoim miejscu wyraziłbym wdzięczność zamiast się wykłócać jak jakiś bachor. - skarciłem go, sadząc na blacie, gdzie podałem mu ciepłe, odgrzane kakao. Nastolatek nie pozostał mi dłużny, spuszczając wzrok i gryząc dolną wargę w wyrazie skruchy.
- Przepraszam, hyung.
Niekontrolowanie kąciki moich ust drgnęły do góry. Patrzyłem na twarz Dowoona z pewnym, skrytym uwielbieniem, ale szybko odwróciłem wzrok, by młodszy tego nie przyuważył. Za późno. Ciemnowłosy roześmiał się w promienny sposób i przechylił głowę w bok, pytając.
- Co cię napadło, że jesteś taki miły?
**
@brian [19:23] : mam ochotę cię przelecieć
@dowoon smarkacz [19:28] : za dużo wypiłeś, Younghyun
@brian [19:32] : chcę tego
@dowoon smarkacz [19:34] : hyung..
@brian [19:35] : co?
@dowoon smarkacz [19:35] : kocham cię
@brian [19:38] : mwoh? właśnie powiedziałem że chciałbym cię przelecieć i chcę tego od dawna.
@dowoon smarkacz [19:41] : szczerze mówiąc, domyśliłem się. Skoro tak, to dlaczego nie zrobiłeś tego przy tylu możliwych okazjach, hm?
@brian [19:42] : bo cię szanuję
@dowoon smarkacz [19:42] : chyba powinienem podziękować, skoro tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz